Zaczynając współpracę w listopadzie byłam już od miesiąca na wymianie Erasmus w Turcji. Jechałam z zamiarem poznania ludzi, zaprzyjaźnienia się, wykorzystania tego czasu, co niestety się nie udawało. Wtedy zauważyłam, że mam problemy z komunikacją z innymi i że sama nie jestem w stanie sobie z tym poradzić.

Przyznam, że trochę się bałam pracy z psychologiem, bo nie wiedziałam jak taka relacja wygląda i czasami, trudno było mi wydusić z siebie niektóre rzeczy. Okazało się, że Marta zawsze jest spokojna i że mogę jej powiedzieć najdziwniejszą historię, a ona PO PROSTU to przyjmie. Były też takie momenty, że usłyszałam od Marty jakieś słowo, cytat, wyrażenie, dokładnie takie jakiego potrzebowałam i które sprawiało, że zaczynałam patrzeć na sytuację z innej perspektywy.

Przełomowym momentem było uświadomienie sobie, że muszę powiedzieć Marcie jakie mam problemy, ponieważ ona po prostu nie siedzi w mojej głowie! Przed rozpoczęciem współpracy mniej więcej myślałam nad tematami, które chciałabym poruszyć, ale moment, w którym powiedziałam jasno nad jakimi konkretnie obszarami chcę pracować, spowodował, że moja relacja z Martą wskoczyła na wyższy poziom.

Co mnie zaskoczyło to, że przyszłam z problemami z relacjami, a poruszałyśmy z Martą kwestie w totalnie różnych i innych obszarach (o których nie pomyślałabym, że coś można z tym zrobić), a które jednak docelowo mnie doprowadziły do tej rzeczy, nad którą chciałam pracować.

Dzięki tej współpracy osiągnęłam połączenie sama ze sobą i nauczyłam się, że nie mogę cały czas blokować tego co czuję i że mogę po prostu pozwolić niektórym rzeczom być. Wiem, co czuje i w większości przypadków jestem w stanie to nazwać i powiedzieć skąd się to bierze. To jest bardzo wyzwalające, bo teraz świadomie umiem rozpoznać czego potrzebuje i wiem jak mogę sobie z tym poradzić. Wiem, na co mnie stać, na co mogę sobie pozwolić, co jest w obszarze moich możliwości.

Ta inwestycja w moje zdrowie psychiczne, to najlepsza inwestycja jaką mogłam podjąć. Nauczyłam się, że wszyscy wokoło mnie – rodzina, przyjaciele, znajomi – kiedyś odejdą, a sama ze sobą będę do końca życia, więc fajnie byłoby mieć ze sobą dobrą relacje. Czasem świadomość tego co się robi i co się czuje może być przytłaczająca, ale uważam, że to jest coś co powinno się w życiu mieć. Teraz czuję, że faktycznie żyje, a nie jestem kimś kto realizuje projekt życie z odhaczaniem zadań.

Joanna

Turcja

Gdy zdecydowałam się na współpracę z Martą, byłom w bardzo chaotycznym miejscu – do tego stopnia, że myślałam, że zapisuję się do kogoś innego!
Była to jednak jedna z najlepszych pomyłek w moim życiu – po pierwszym spotkaniu zobaczyłom, że Marta jest bardzo empatyczna i otwarta.
Miałam wtedy duże problemy ze snem, stanami depresyjnymi i brakiem pewności siebie, a Marta była trzecią specjalistką, do której się zgłosiłam. Dwie poprzednie terapie nie szły za dobrze i zakończyły się nagle.
Samo wejście w proces było dla mnie stresujące, ponieważ jestem osobą autystyczną i spotkałam się już wcześniej z niezrozumieniem zagadnienia. Na szczęście Marta jest uważną i otwartą na wiedzę słuchaczką.
W ciągu roku największą różnicę poczułom w mojej pewności siebie. Owszem, wciąż mam momenty załamań i kryzysów (kto nie ma?), ale nauczyłam się omijać moją wewnętrzną krytyczkę szerokim łukiem, by szerzej dzielić się swoją twórczością, a sen i moje samopoczucie znacznie się poprawiły.
Ale przede wszystkim, po kilku miesiącach procesu, zaczęłam z Martą proces pracy nad traumą seksualną i to był moment zwrotny w moim życiu, bo po raz pierwszy mówienie na terapii o tym, co się stało, nie było retraumatyzujące, a uwalniające.
Największym zaskoczeniem, a jednocześnie rzeczą, z której jestem dumne, było otwarcie się na moje “vulnerability” – bo okazało się, że to, co kryłam, chowałam, zasłaniałam ironią, dystansem i humorem, jest moją największą siłą, która pomaga mi wchodzić w głębokie relacje z innymi ludźmi, o czym niejednokrotnie przekonałam się w ciągu ostatniego roku.
Cały proces był bardzo komfortowy, spotkania odbywały się w ciepłej i bezpiecznej atmosferze, Marta była otwarta na feedback, ale to, że sama również mówiła o tym, co wynosi z naszych spotkań, było nowe, zaskakujące, ale też ogromnie pomocne. Myślę, że wiele się nawzajem od siebie nauczyłyśmy.
Gdybym miała powiedzieć komuś bliskiemu o tym procesie, powiedziałobym, że warto, bo w lepszym nie byłam. Jak to mówią: do trzech razy sztuka.
Dziękuję Ci Marta! <3

Adzik

Irlandia

Gdy trafiłam do Marty to byłam w takim miejscu, że wiedziałam, że powinnam o pomoc poprosić dużo wcześniej, ale nawet nie wiem z jakiego powodu tego nie zrobiłam.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że od dłuższego czasu byłam w dupie.. albo jeszcze głębiej? Zostawiłam etat i zdecydowałam się na własną działalność i to mi nie za bardzo szło + pandemia. Jak się się okazało byłam porozsypywana na wszystkich polach –  i w domu i w związku.

Przyszłam w rozsypce, ale nadal perfekcjonistka do bólu. Lista to do, nie wychodzenie poza schemat, zawsze najlepsza. Jak się za coś biorę – robię wszystko na picobello! Ja się bardzo bałam błędu, bo myślałam, że to pokazuje że jestem słaba, a mi się wydawało, że ja muszę być zawsze super silna. Wtedy nawet nie przyszło mi to do głowy, że mogę po prostu to wszystko zostawić i znaleźć na siebie inny pomysł. Że mogę moją drogę zawodową rozplanować w taki sposób, że nie tylko będzie satysfakcjonująca, ale co najważniejsze, że przyniesie mi FRAJDĘ!

Podczas spotkań z Martą czułam jej pełne skupienie, widziałam jaka jest zaangażowana. Czułam, że jest cały czas ze mną. Potrafiła (mimo technologii i przekłamania na łączach) super wyłapać moje reakcje. Często zwracała uwagę na to jak się zachowuję, że miałam wrażenie, że jak mi się pojawiły łzy w oczach to i ona to poczuła, bo się jakoś tak pomarszczyła troszkę zatroskana. Czułam, że mi w tym wszystkim towarzyszy.

Największym bodźcem do zmian były pytania, które tak mocno otwierały mi głowę i zrzucały mnie z mojego toku myślenia na zupełnie inne ścieżki, o których wcześniej bym nie pomyślała. Zauważyłam na przykład jak duży wpływ miał na mnie kontekst ciągłej pracy w mocno męskim towarzystwie. Nauczyłam się dystansu do siebie i zrozumiałam, że ja jestem czymś więcej niż to co robię, niż moja praca, niż moje osiągnięcia, niż moje błędy.

Przekonałam się, że nic się nie stanie jak popełnisz błąd, jak masz słabszy dzień. Gdy się zaczęłam “przyznawać” innym, że mam słabszy dzień to mam wrażenie, że to życie stało się lepsze, bo ta druga osoba, wcale nie potraktowała tego jako mojej słabości tylko się nad tym pochyliła! I jakoś tak bez skrępowania teraz mówię o tym, że czasem jestem upierdliwa z tą moją perfekcyjnością, trochę nawet się z tego nabijam i moje otoczenie też odetchnęło!

Te spotkania sprawiły, że zaczęłam zmierzać ku mojemu szczęściu. Nie spodziewałam się (biorąc pod uwagę w jakim stanie przyszłam), że tak szybko zacznie mi się to wszystko układać. Właściwie już po kilku spotkaniach widziałam światełko w tunelu. Zrozumiałam, że nie chodzi o to żeby być superbohaterką i najlepszą wersją siebie, tylko po prostu brać to co jest na ten moment. Taka filozofia – masz to co masz i tyle, więcej nie zrobisz. Ale nie z takim machnięciem ręką i rezygnacją tylko po prostu – pracuj z tym, nie wymyślaj, nie szukaj na siłę innych rzeczy.

Z czego jestem najbardziej dumna to gdy uzmysłowiłam sobie gdzieś po drodze, że jestem bardzo empatyczną osobą, a nie jestem sucz babą z korporacji! Zawsze mi się wydawało, że jestem taka twarda i taka konkretna. Marzyłam o psychologii, ale myślałam, że nie nadaję się do tej roboty, bo jestem za mało empatyczna w stosunku do ludzi.

Ten proces mocno mnie otworzył na drugiego człowieka i dzięki temu te klocki mi się układają.I dzieją się takie rzeczy, o których wcześniej bym nie pomyślała, że będą się działy i to wszystko przez to, że tak mi się głowa otworzyła. Chociażby to że w tym momencie, bardzo dużo czasu spędzam z dziećmi ukraińskimi – a ja przecież nie lubiłam dzieci!

Z tego wszystkiego najwspanialsze co wynoszę to moje nowe życie. Łezka mi się w oku kręci, ale z czystym sumieniem mogę tak powiedzieć. Naprawdę.
Zupełnie nowe i zupełnie inne życie.

Katarzyna

Polska

Gdy zdecydowałam się na współpracę z Martą, płakałam codziennie czułam że jestem najgorsza ze wszystkich osób które znam i byłam strasznie samotna. Byłam wtedy niedawno po ciężkim zerwaniu i to był ostateczny cios, przez który zdecydowałam się na współpracę

Zdecydowałam się przez namowy rodziny, bo widzieli że jestem inna niż kiedyś, sama nie dałabym rady. Najbardziej pomogła mi siostra, która pomogła mi się umówić na pierwszą wizytę bo sama nie byłam w stanie tego zrobić.

Nie miałam żadnych oczekiwań bo nie widziałam co mnie czeka. To była moja pierwsza w życiu terapia. Cieszę się jednak, że dostałam całkowite zrozumienie i czas aby się otworzyć. Ekstra było też to że to była terapia w 100% LGBT+ friendly.

Obawiałam się że moje problemy są za małe i za mało ważne na terapią, ale Marta podchodziła ze zrozumieniem do wszystkiego co mówiłam. Doceniała mnie bardziej niż ja siebie. Najważniejsze było dla mnie ustalenie jakichkolwiek celów, bo przyszłam do Marty bez nich.

A najbardziej pomogły mi leki. Po nich poczułam, że serio coś się zmieniło. Od razu dostałam od Marty sugestię żeby spotkać się z psychiatrą i leczyć się też farmakologicznie, lecz nie byłam do tego zmuszana, to była tylko i wyłącznie moja decyzja

Zaskoczyło mnie to jak wiele sprowadza się do dzieciństwa i relacji z moją babcią. Nauczyłam się dostrzegać czemu myślę w taki sposób jak myślę i to ułatwiło mi codzienne funkcjonowanie.

Jestem dumna że zdołałam się otworzyć i dać sobie pomóc. Na samym początku moje spotkania wyglądały tak, że siedziałam i płakałam i to też było okej.

Zmieniłam sposób myślenia i moje myśli nie są już takie męczące jak przedtem. Mam o wiele spokojniejszy umysł.

Było ciężko, ale było warto. Pozdrawiam Dominika.

Dominika

Polska

Kiedy zaczynałyśmy pracować z Martą, moja świadomość wielu aspektów już była bardzo dobra. Nasze spotkania po prostu poukładały wiele rzeczy, których nie byłam pewna. Kiedy decydowałam się na pierwszą sesję, nie czułam, że w tej chwili jest mi to szczególnie potrzebne. To była bardziej sugestia ze strony mojego brata, który zauważył, że nie wszystko mam jeszcze do końca przerobione i zaproponował, bym pogadała o tym z kimś, kto ogarnia temat. Wiedziałam czego mogę się spodziewać, bo miałam już spotkania z psychologiem. Zaczynałam z nastawieniem, że spotkamy się kilka razy i zobaczę czy chcę to kontynuować – bez spiny, bez nerwów. Poprzednia psycholożka zadawała dużo pytań – u Marty częściej musiałam podjąć temat rozmowy sama, było więcej czasu i przestrzeni na przemyślenia. Przez to na początku miałam wrażenie, że rozmowa nam nie idzie. Ale to zniknęło, gdy poznałyśmy się lepiej.

Jeśli chodzi o emocje, odkryłam, że trudno mi zrozumieć i zaakceptować swoją złość. Inne emocje już sobie przerobiłam i jestem ich bardziej świadoma, ale taka naprawdę silna złość, którą czasami odczuwam – nad nią nigdy szczególnie się nie zastanawiałam. Odkryłam, że nigdy do końca nie dałam sobie przyzwolenia na złoszczenie się. Myślałam, że nie powinnam się tak złościć, że nie ma odpowiednio ważnego powodu, żeby się tak złościć. Jak to zostało rozłożone na czynniki pierwsze i zaczęłyśmy w tym grzebać, to dokopałyśmy się do rzeczy, których zupełnie nie spodziewałam się znaleźć.

Momentem przełomowym w naszej pracy był też moment, gdy zaczęłam świadomie stawiać granice. To, co najbardziej psuło mi komfort życia, to właśnie nieumiejętność wyznaczania granic w relacjach. Teraz żyje mi się dużo spokojniej, mam dużo mniej stresu. Moi bliscy przestali też tak bardzo naginać te granice. Oczywiście czasem nadal próbują, ale dużo rzadziej i już umiem się na to nie zgodzić.

Czasem mam jeszcze tak, że gdy komuś odmówię, to źle się z tym czuję – ale natychmiast pojawia się też świadomość, jak to działa. I to bardzo pomaga mi przetrwać ten czas złego samopoczucia i powiedzieć sobie “zrobiłaś dobrze, to była próba naruszenia twoich granic, a ty je obroniłaś”. Już nie jest tak, że robię coś „niesiona prądem”, tylko w pełni świadomie podejmuje tę decyzję. Teraz, gdy coś robię/ na coś zgadzam, to dlatego, że tak postanowiłam.

Od dawna wiedziałam, że mam tendencję do tego, żeby sobie umniejszać. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale też nie uważałam za szczególny problem. Nie zauważałam tego jak dużo zrobiłam, bo nie uważałam tego za coś wyjątkowego. To te spotkania pozwoliły mi to zauważyć i jeszcze bardziej się docenić. Potrzebowałam kogoś, kto będzie się cieszył tymi sukcesami, a Marta bardzo się cieszyła 🙂 Dzięki tym spotkaniom zmieniło się więcej niż myślałam. Teraz dużo częściej na spokojnie przegadujemy problemy pojawiające się w relacjach, zamiast ich unikać lub ignorować. Jestem spokojniejsza, odpoczywa mi się lepiej.

Ten proces dał mi poczucie, że jestem na dobrej drodze i uświadomił mi jak dużo już zrobiłam. Teoretycznie o tym wiedziałam, ale dopiero jak to wszystko złożyło się w całość, to pojawił się pełny obraz mojej pracy. Pracy, co do której nigdy nie oczekiwałam, że zostanie wykonana przez kogoś innego niż ja.

Kaja

Polska

W procesie terapeutycznym z Martą uczestniczyłam przez rok. Decyzję o rozpoczęciu naszej współpracy podjęłam, gdy potrzebowałam wsparcia i pomocy w związku z moją sytuacją w pracy. Choć wszystko wydawało się być w porządku na zewnątrz, wewnątrz czułam się zestresowana i niespokojna.
Oczekiwałam od terapii pomocy w uporządkowaniu myśli oraz znalezieniu najlepszego rozwiązania dla mojej sytuacji. Dostałam od Marty narzędzia, które umożliwiły mi samodzielną refleksję nad moją sytuacją oraz pomogły znaleźć odpowiedzi. To, czego się nie spodziewałam, to to że samodzielnie dojdę do wniosków, co mogę dalej zrobić.
Ten proces terapeutyczny najbardziej pomógł mi zmierzyć się z moimi lękami i uświadomić sobie, czego naprawdę potrzebuję w pracy i w życiu. Otrzymane narzędzia pozwoliły mi samodzielnie poradzić sobie w trudnych sytuacjach.
Podczas terapii odkryłam wiele rzeczy o sobie. Najbardziej zaskoczyło mnie, że mam w swoich rękach więcej, niż wcześniej sądziłam. Nauczyłam się, że warto jest podjąć wyzwanie i zmierzyć się z trudnościami, aby iść naprzód.
Najbardziej jestem dumna z decyzji o zmianie pracy, którą podjęłam podczas procesu terapii.
Warto było podjąć wysiłek i przejść przez ten proces, pomimo związanych z nim trudności i dyskomfortem. Teraz, patrząc wstecz, mogę powiedzieć, że jestem w lepszym miejscu, niż rok temu.
Miałam pewne obawy związane z zakończeniem procesu terapeutycznego, na skutek doświadczeń z poprzednią terapią, z której było mi trudno wyjść. Jednakże, obawy okazały się nieprawdziwe. Marta dostarczyła mi potrzebną pomoc, a kiedy zdecydowałam, że nie potrzebuję już terapii, ustaliłyśmy razem sposób zakończenia procesu.
Jeśli miałabym opowiedzieć o tym procesie bliskiej osobie, powiedziałabym jej, że cieszę się, że mogłam zwrócić się o pomoc właśnie do Marty. Byłam wysłuchana i otrzymałam narzędzia, które są niezwykle przydatne w radzeniu sobie z trudnymi sytuacjami. Uważam, że każdy, kto czuje taką potrzebę, powinien przynajmniej raz w życiu przejść przez proces terapeutyczny. Otwiera to oczy na nowe perspektywy.

Izabella

USA